czwartek, 30 listopada 2017

O jejku, Andrzejku

                                                                          



Andrzejkową nocą
Me sny się trwożą i pocą,
Wygasłe miłości rdzewieją,
Kosmate me myśli łysieją.
Toteż wybaczcie, Kobiety,
To andropauza, niestety!

                                                    

      Przy korekcie poprzedniego postu znikł mi ten, aktualny. Znacie zapewne wiele andrzejkowych wróżb, które wg tradycji powinny odbyć się ubiegłej nocy i z którymi to zapewne się tu podzielicie.
Liczę na Was!
Wszystkim Andrzejom, Imiennikom  Szanownym a Zacnym Wszystkiego Najwspanialszego!
     Szczególne życzenia przesyłam Andrzejowi Rawiczowi - Anzai, który w tak perfekcyjny sposób tu zagościł w poprzednich postach! Za jego zdrowie kusztyczek wychylę!

                                             

poniedziałek, 20 listopada 2017

"Czy jestem nieudacznikiem, który nie ukradł pierwszego miliona?!!!" - post gościnny Anzai


W związku z niefortunnym wypadkiem jakiemu uległ nasz sympatyczny autor bloga zostałem przez Niego upoważniony do skorygowania błędów edycyjnych jakie pojawiły się podczas edytowania ostatniego wpisu. Nie czując się na siłach dorównania mistrzowi poniżej wprowadzę tekst jaki zaproponowałem Klaterkowi. Oto on:


Mając zaszczyt ponownego wystąpienia na blogu Art Klatera chciałbym podziękować właścicielowi bloga za udostępnienie tego bloga, oraz wszystkim komentatorom, którzy wzięli udział w tej zabawie i zagościli tutaj, i podzielili się swoimi cennymi uwagami. Nie będąc pewnym, czy post konfesyjny jest najlepszym rozwiązaniem w sytuacji - gdy wszystkie dane o mnie opublikowałem na swoich blogach, i można bez problemu do nich dotrzeć - tutaj tylko przypomnę, skomasuję, i uzupełnię niektóre z nich.


Urodziłem się w tym małym niepozornym domku

w ostatnich dniach grudnia 1950 r. Domek, jeden z wielu przeznaczanych do sprzedaży w latach międzywojennych, musieliśmy zasiedlić, aby go nie stracić w myśl nowych przepisów wywłaszczeniowych.
Przodkowie moi od trzeciego pokolenia mieszkali w Łodzi jednak ich genealogiczne korzenie są bardziej skomplikowane, bo przed powstaniami z 1830 i 1863 r. mieszkali w pobliżu Krakowa, a zmuszeni do ucieczki przenieśli się do Wilna, Lwowa i Warszawy. O tych perypetiach pisałem na blogu "LegionyPolskie".


Zdjęcie poniżej

to jedno z wielu publikowanych na w.wym linkach. Stojący, pierwszy z prawej to mój ojciec. Ze zdjęciem tego domu wiążą się najmilsze wspomnienia i legendy rodzinne, bo tu przebywali wszyscy znani mi osobiście członkowie rodziny.

Wśród wielu skrajnych zainteresowań (przez wiele lat uprawiałem judo, kulturystykę i ... taniec towarzyski) najdłużej zachowało się zamiłowanie do radioamatorstwa oraz fotografiki. Z pierwszego hobby dorobiłem się podyplomowej specjalizacji, natomiast fotografika przyniosła zupełnie nieoczekiwane rezultaty, bo moich rodziców zaprowadziła ... przed oblicze Sądu Rodzinnego. Piszę o tym tutaj:
http://foto-anzai.blogspot.com/2013/06/
I tak fotografika skierowała moje zainteresowania w stronę płci pięknej, co spowodowało, że stan "kawalarski" zachowałem aż do 40 r.ż.




Z oczywistych względów nie publikuję na blogu swoich najlepszych zdjęć, bo te z reguły wystawiane są w innych profesjonalnych miejscach i niestety tam są podpisywane przeze mnie, albo przez wystawców, co kłóci się z moimi oczekiwaniami zachowania anonimowości. Na "foto-anzai" pojawiają się wprawdzie zdjęcia moich dziewczyn i modelek sprzed 1984 r., np. to prezentowane wyżej, ale związane są tematycznie nie z osobą na zdjęciu, a wyłącznie z technikaliami, tak jak np. tutaj z zagadnieniem oświetlenia motywu zdjęciowego (strzałkami zaznaczyłem kierunek źródeł światła).


Nie wiem jakim cudem udało mi się (mnie dziecku zaplutych karłów reakcji) przebrnąć przez okres PRL i nie ubrudzić się PZPR-em, policją polityczną, czy NSZZ "Solidarność". Być może głównym powodem było to, że ... chciałem być w tych organizacjach, ale na swoich warunkach. Przymierzam się do napisania dłuższego eseju na ten temat, bo do dzisiaj nie rozumiem jak mógł mi wpaść do głowy pomysł zostania agentem "007 zgłoś się"? Oczywiście wtedy, w latach 70. ub.w. nie wiedziałem, że aby być polskim J. Bondem, to wcześniej trzeba zaliczyć PZPR i tajną agenturę. Teraz podejrzewam, że ta moja niewiedza uchroniła mnie przed kompromitacją.


Niestety po wprowadzeniu stanu wojennego władza polityczna i wojskowa wyciągnęła po mnie łapy, i zostałem zmilitaryzowany na swoje i władzy nieszczęście, co opisałem tutaj:
http://anzai.blog.onet.pl/2014/05/27/moje-male-potyczki-z-generalem/
Do rozwodu z mundurem doszło po dwóch latach, bez orzekania winy. W nową III RP wkroczyłem więc dumnie z podniesioną głową, jako nie należący do PZPR, sympatyzujący z "Solidarnością" i pozytywnie, nawet dwukrotnie, zweryfikowany w kontekście "czystości politycznej i moralnej". To otworzyło drogę do awansów zawodowych, biznesowych i politycznych. Otrzymałem kilka propozycji t.zw. "wysokiego szczebla" z których jednak nie skorzystałem.


Czy jestem więc nieudacznikiem, który nie ukradł pierwszego miliona, i nawet nie otworzył biznesu przenosząc się np. ze sprzedaży ulicznej (jak  jeden z największych miliarderów Z. Solorz) na wyżyny kariery politycznej i zawodowej? To pytanie zadawałem sobie często w okresie transformacji systemowej, ale wtedy już byłem ukąszony strzałą Amora. Poprzestałem więc na kontestowaniu tworzonych i łamanych karier zawodowych tych co skorzystali. W nowej III RP nadal kontynuowałem pracę w zawodzie elektronika i pedagoga, jednak potrzeby rynku spowodowały, że oba te zawody musiałem uzupełnić specjalizacjami podyplomowymi. I tak stałem się zalegalizowanym informatykiem. i psychologiem.


Dość miłą odskocznią od pracy zawodowej okazała się praca społeczna. Już pod koniec lat 70. ub.w. zostałem wybrany społecznym inspektorem pracy, a potem ławnikiem, i kuratorem społecznym. Tymi obszarami działalności zajmowałem się do okresu 2006-2012. Gdy już przymierzałem się do przejścia na wcześniejszą emeryturę otrzymałem propozycję podjęcia pracy w wymarzonym zawodzie psychotronika, którą właściwie kontynuuję do chwili obecnej. Nadal też, na zasadzie zleceń zajmuję się grafiką komputerową. Czy zmieniłbym coś, mając możliwość cofnięcia się o 30 lat? Mam nadzieję, iż na to filozoficzne pytanie odpowiemy sobie wspólnie, do czego zapraszam.  


PS. Poniżej pozostawiam niedokończony tekst autora wpisu.                                           
 
                                         

     Tak jak zapowiedziałem w komunikacie z poprzedniego postu, publikuję dziś występ gościnny Anzai. 
Nie będzie to ostry felieton polityczny, dalszy ciąg historii legionowej czy odkrywanie kolejnych tajników artystycznej fotografiki.

     W swym poście Gość ponownie otwiera się przed Wami, nie tracąc przy tym, niekiedy ironicznego, dystansu do siebie!

                                            
                                                           3HD?!!! 

      Mając zaszczyt ponownego wystąpienia na blogu Art Klatera chciałbym podziękować właścicielowi bloga za udostępnienie tego bloga, oraz wszystkim Komentatorom, którzy wzięli udział w tej zabawie i zagościli tutaj, oraz podzielili się swoimi cennymi uwagami. 

     Nie będąc pewnym, czy post konfesyjny jest najlepszym rozwiązaniem w sytuacji - gdy wszystkie dane o mnie opublikowałem na swoich blogach, i można bez problemu do nich dotrzeć - tutaj tylko przypomnę, skomasuję, i uzupełnię niektóre z nich.

Urodziłem się w tym małym niepozornym domku w ostatnich dniach grudnia 1950 r

                                                


Domek, jeden z wielu przeznaczanych do sprzedaży w latach międzywojennych, musieliśmy zasiedlić, aby go nie stracić w myśl nowych przepisów wywłaszczeniowych.


     Przodkowie moi od trzeciego pokolenia mieszkali w Łodzi jednak ich genealogiczne korzenie są bardziej skomplikowane, bo przed powstaniami z 1830 i 1863 r. mieszkali w pobliżu Krakowa, a zmuszeni do ucieczki przenieśli się do Wilna, Lwowa i Warszawy. 
     O tych perypetiach pisałem na blogu "Legiony Polskie".



Zdjęcie poniżej to jedno z wielu publikowanych na moim blogu wg podanych Klaterowi linków.
                                          
Stojący, pierwszy z prawej to mój ojciec. Ze zdjęciem tego domu wiążą się najmilsze wspomnienia i legendy rodzinne, bo tu przebywali wszyscy znani mi osobiście członkowie rodziny.


     Wśród wielu skrajnych zainteresowań (przez wiele lat uprawiałem judo, kulturystykę i ... taniec towarzyski) najdłużej zachowało się zamiłowanie do radioamatorstwa oraz fotografiki. 
     Z pierwszego hobby dorobiłem się podyplomowej specjalizacji, natomiast fotografika przyniosła zupełnie nieoczekiwane rezultaty, bo moich rodziców zaprowadziła ... przed oblicze Sądu Rodzinnego. Piszę o tym tutaj:
                                            


     I tak fotografika skierowała moje zainteresowania w stronę płci pięknej, co spowodowało, że stan "kawalarski" zachowałem aż do 40 roku życia.

     Z oczywistych względów nie publikuję na blogu swoich najlepszych zdjęć, bo te z reguły wystawiane są w innych profesjonalnych miejscach i niestety tam są podpisywane przeze mnie, albo przez wystawców, co kłóci się z moją intencją zachowania anonimowości. 
     Na "foto-anzai" pojawiają się wprawdzie zdjęcia moich dziewczyn i modelek sprzed 1984 r., np. to:

                                           
 
Związane są tematycznie nie z osobą na zdjęciu, a wyłącznie ze profesjonalnymi technikami, tak jak np. tutaj z zagadnieniem oświetlenia motywu zdjęciowego (strzałkami zaznaczyłem kierunek źródeł światła).



      Nie wiem jakim cudem udało mi się (mnie dziecku zaplutych karłów reakcji) przebrnąć przez okres PRL i nie ubrudzić się PZPR, policją polityczną, czy NSZZ "Solidarność".

     Być może głównym powodem było to, że ... chciałem być w tych organizacjach, ale na swoich warunkach.      Przymierzam się do napisania dłuższego eseju na ten temat, bo do dzisiaj nie rozumiem jak mógł mi wpaść do głowy pomysł zostania agentem "007 zgłoś się"? 
     Oczywiście wtedy, w latach 70. ub.w. nie wiedziałem, że aby być polskim J. Bondem, to wcześniej trzeba zaliczyć PZPR i tajną agenturę. Teraz podejrzewam, że ta moja niewiedza uchroniła mnie przed kompromitacją!!! 
     Niestety po wprowadzeniu stanu wojennego władza polityczna i wojskowa wyciągnęła po mnie łapy, i zostałem zmilitaryzowany na swoje i władzy nieszczęście, co opisałem tutaj:


 Do "rozwodu" z mundurem doszło po dwóch latach, bez orzekania winy. W nową III RP wkroczyłem więc dumnie z podniesioną głową, jako nie należący do PZPR, sympatyzujący z "Solidarnością" i pozytywnie, nawet dwukrotnie, zweryfikowany w kontekście "czystości politycznej i moralnej". To otworzyło drogę do awansów zawodowych, biznesowych i politycznych. Otrzymałem kilka propozycji  "wysokiego szczebla" z których jednak nie skorzystałem.  

     Czy jestem więc nieudacznikiem, który nie ukradł pierwszego miliona, i nawet nie otworzył biznesu przenosząc się np. ze sprzedaży ulicznej (jak  jeden z największych miliarderów Z. Solorz) na wyżyny kariery politycznej i zawodowej? 

     To pytanie zadawałem sobie często w okresie transformacji systemowej, ale wtedy już byłem ukąszony strzałą Amora.        Poprzestałem więc na kontestowaniu tworzonych i łamanych karier zawodowych tych, co skorzystali. 

     W nowej III RP nadal kontynuowałem pracę w zawodzie elektronika i pedagoga, jednak potrzeby rynku spowodowały, że oba te zawody musiałem uzupełnić specjalizacjami podyplomowymi. 

     I tak stałem się zalegalizowanym informatykiem i psychologiem.

     Dość miłą odskocznią od pracy zawodowej okazała się praca społeczna. Już pod koniec lat 70. ub.w. zostałem wybrany społecznym inspektorem pracy, a potem ławnikiem, i kuratorem społecznym. Tymi obszarami działalności zajmowałem się do okresu 2006-2012. 
     Gdy już przymierzałem się do przejścia na wcześniejszą emeryturę, otrzymałem propozycję podjęcia pracy w wymarzonym zawodzie psychotronika, którą właściwie kontynuuję do chwili obecnej. Nadal też, na zasadzie zleceń zajmuję się grafiką komputerową. Czy zmieniłbym coś, mając możliwość cofnięcia się o 30 lat? 
      Mam nadzieję, iż na to filozoficzne pytanie odpowiemy sobie wspólnie, do czego zapraszam.


     Ten gościnny post publikuję z największą przyjemnością. Ośmielę się przypomnieć, że tu, na blogspocie, publikowali  i wywiadów udzielali: JaGaHania - MalinkaStokrotkaPKanaliaLeszek Kowalikowski i Piotr z "Mozaiki Rzeczywistości".

     Jeżeli nadarzy się okazja, to warto byłoby przygotować, w niedalekiej przyszłości, post z udziałem wszystkich mych Wspaniałych Gości!

    Byłaby to zabawa przyjemna a pożyteczna! 







    
   


 

czwartek, 9 listopada 2017

: „Jestem niezależnym fighterem” – wywiad z Gościem Anzai



     Dziś mam niezmierny zaszczyt przedstawić Wam w wywiadzie kolejnego znamienitego Gościa. Używa na swoich trzech blogach dwóch nicków:  Anzai i Andrzej Rawicz.
W blogosferze możecie go odnaleźć tu,   tam oraz tamże
      Mężczyzna to stateczny (66+), zorganizowany w każdej sferze swojego życia, z marginesem na małe szaleństwa. Z wykształcenia jest humanistą o "ścisłym umyśle", do niedawna pracujący w wymarzonym zawodzie psychotronika, posiadający tzw. szerokie horyzonty, otwarty na świat i ludzi.

     Tu mała dygresja. Przykład naszego Gościa dobitnie świadczy o tym jak anachroniczny i niezasadny jest podział ludzi myślących na humanistów i „ścisłowców”. Mym skromnym zdaniem istnieje tylko jedno rozróżnienie w tej kwestii: na umysły otwarte i zakute łby!!!
                                                                   

                                     Lodołamacz oziębłych serc niewieścich. 

      Zazwyczaj zamieszczam szerszą informację o Gościu, tu jednak uważam to za zbyteczne. W publikowanych tu materiałach Anzai aż nadto otwiera się przed Wami.     Zapraszam do lektury wywiadu z Gościem Anzai:


1. Od jakiego czasu zajmujesz się blogowaniem i co skłoniło Cię do tego?

     To pytanie zawsze sprawiało mi kłopot z udzieleniem odpowiedzi. Jako informatyk, a właściwie serwisant hardware'u, już od 1971 r. na t.zw. "drugim etacie" (pierwszy to urzędas typu: referent, inspektor, specjalista) zajmowałem się uruchamianiem, wdrażaniem i serwisowaniem przemysłowych sieci komputerowych. W 1985 r. firma zamówiła dla mnie PC (personal computer czyli komputer osobisty; przyp. A.K.) Schneider/Amstrad CPC 664, którego spłacałem przez kilka lat (kosztował ok. 20 moich pensji), i od tego czasu zajmowałem się instalacją PC w firmach i domach prywatnych.

     Gdyby przyjąć, że blogowanie jest wysyłaniem do sieci informacji tekstowych i graficznych o rozdzielczości maksymalnej ok. 2.000 pikseli, (nota bene pierwsze aparaty telefoniczne miały rozdzielczość ok. 1.000.000 pikseli) to pierwszy taki "seans" zaliczyłem w 1992 r.     
Od 1996 r., tj. od chwili uruchomienia w Polsce dostępu do internetu, w trakcie przyłączania komputerów do sieci, łączyłem się ze znanymi portalami zachodnich firm.
     W 2004 r., gdy TP "Neostrada" udostępniła tańszy internet, prowadziłem już kilka zamkniętych blogów, głównie poradników z zakresu psychologii, informatyki i elektroakustyki. Na "Onet" próbowałem przekopiować co cenniejsze posty, ale nie udało się. W 2007 r. uruchomiłem opcję komentowania i ... zaczęło się typowe blogowanie. 


2. Z informacji, którą mi przesłałeś, respekt budzą Twoje ukończone fakultety, zdobyte umiejętności i wykonywane zawody. Poświęciłeś temu kawał swego młodego życia, kosztem rozrywek i „szumiącej” młodości. Co zmotywowało Cię do takiej aktywności?


       Prawdziwe sukcesy edukacyjne odnosiłem w wieku od 3 do ok. 10 lat, ale nie w szkole tylko w domu, bo ojciec był na rencie inwalidzkiej. Niestety tę wiedzę zaniosłem później do szkoły i to właśnie było przyczyną moich późniejszych porażek edukacyjnych. Jako 3-4 latek czytałem, pisałem (koślawo), liczyłem, grałem w szachy. Do nauczania nie przywiązywałem większej wagi. Z trudem więc ukończyłem szkołę podstawową i liceum. 
     Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku zainteresowałem się psychotroniką. Jednak kierunek ten, po dojściu Gierka do władzy, został utajniony i przekazany uczelniom wojskowym. Cywilom zaproponowano dokończenie studiów elektronicznych i uzupełnienie ich na specjalnie uruchamianym zaocznym kierunku psychologii pracy. Niestety strajki z 1980 r. objęły także wydziały humanistyczne, gdzie ograniczono znacznie ilość przedmiotów polityki społecznej (wiadomo niesłusznej, bo socrealistycznej), i w końcu kierunek psychologii pracy przekwalifikowano na pedagogikę pracy. 
      Na studiach też nie wykazałem się pilnością, bo nad studiowanie przedkładałem właśnie rozrywki i "szumiącą" młodość. Aż czterokrotnie skreślano mnie z listy studentów (przekładałem egzaminy) i raz, ale za to na zawsze, skreślono mnie ze studiów doktoranckich
    
3. W psychologii klinicznej istnieje pojęcie, które jest wariantem wtórnego analfabetyzmu – analfabetyzm funkcjonalny. Przybliż, proszę, to wysoce niepokojące zaburzenie osobowości w kontekście jego źródeł, występowania wśród warstw społecznych i ewentualnych zagrożeń.




           Analfabetyzm wtórny, a szczególnie jego odmiana -  analfabetyzm funkcjonalny, staje się zmorą ostatnich dekad. Jako niepożądane zjawisko wśród rozwiniętych cywilizacyjnie społeczeństw pojawił się w połowie ubiegłego wieku. Źródeł powstawania analfabetyzmu wtórnego/ funkcjonalnego (dalej aw/f) można doszukiwać się w wielu miejscach, w zależności od stref kulturowych, obyczajowych, ekonomicznych, systemowych, itp. funkcjonujących w danych społeczeństwach. Inaczej też aw/f rozprzestrzenia się w społeczeństwie podzielonym warstwowo, klasowo, czy chociażby ekonomicznie.   
          Gdyby przyjąć jedną z wielu definicji aw/f, iż jest to utrata wcześniej posiadanej wiedzy, umiejętności i zdolności percepcyjnych, to okazuje się - co jest zupełnie normalne - że zjawisko to jest najbardziej zauważalne wśród osób z wyższym wykształceniem, oraz osób wypchniętych na margines przemian cywilizacyjnych. Upraszczając, można przyjąć starą zasadę, że "narząd nie używany zanika". 

     Nieco trudniej jest z ustaleniem winnego. Oddziaływaniu nauczycieli i rodziców na dzieci w wieku szkolnym nie da się zaprzeczyć, bo wynika ono z zasad kultury, etyki i edukacji. Jest jednak pewien kłopot wynikający z faktu, iż z reguły rodzice i nauczyciele nie nadążają za innowacyjnymi technologiami, a młodzież pozostawiona sama sobie korzysta z mediów elektronicznych w sposób nie mający nic wspólnego z oświatą i rozwojem. W efekcie media elektroniczne stanowią dla młodzieży jedynie sposób zaspokajania niezdrowej ciekawości (wchodzenie na strony 18+), oraz zapewniający rozrywkę. A więc skoro nie ma już "nadzieji" (cytat z poprzedniego prezydenta) na poprawę sytuacji, to wypada tylko łączyć się w "bulu" z wtórnymi analfabetami i zrzucać winę na kogo się da Są jednak pewne okoliczności "łagodzące". Teoretycznie gwałtowny rozwój nauki, oświaty i cyfryzacji w jakimś sensie zrobił z nas wszystkich analfabetów funkcjonalnych. Ale czy doktora nauk prawnych można nazwać analfabetą tylko dlatego, że nie potrafi obsługiwać skomputeryzowanych urządzeń (smarty, tablety), nie posługuje się kartą bankową (bo nie ma konta), i nie posiada prawa jazdy? Czy analfabetą funkcjonalnym może być profesor nauk ścisłych, który w jednym prostym zdaniu robi kilka błędów ortograficznych? Te pytania nawiązują chyba w jakiś sposób do niedawno przeprowadzonej reformy edukacyjnej, która nadal nie zauważa problematyki tzw. wykształcenia ogólnego społeczeństwa.
     Czy można zapobiec aw/f, który pod pewnymi względami   przypomina demencję, zwaną inaczej otępieniem starczym? Oczywiście można. Przede wszystkim należy „ćwiczyć” swój mózg. 
     Rozwiązywanie krzyżówek i zagadek intelektualnych, gra w szachy i warcaby, czytanie książek, oraz wszelkie inne czynności angażujące procesy myślowe i pamięciowe – mogą ustrzec nas przed wtórnym analfabetyzmem. 
     A więc grajmy z naszymi wnukami w ich gry komputerowe, spotykajmy się z przyjaciółmi, angażujmy się we wszelkie formy aktywności społecznej, bo badania udowodniły, że demencja starcza, a więc i aw/f, częściej dotyka osoby, które nie wychodzą z domu, są typami samotników.


4. Czy kiedykolwiek zajmowałeś się czynnie polityką czy innym rodzajem działalności społecznej. Czy możesz Twoje wybory w tej kwestii uzasadnić?


     Polityką się nie zajmowałem, ale za to polityka zajmowała się mną. Ok. 30 lat piastowałem zaszczytną funkcję ławnika w sądach PRL i III RP i pełniłem obowiązki kuratora społecznego. 
     Zawodowo nie "robiłem" w polityce (wyłączając kilka miesięcy zastępstwa po zmarłym radnym), ale dorywczo, m.in. jako dziennikarz w prasie papierowej, a potem wirtualnej wielu osobom napsułem sporo krwi. To zresztą stało się powodem utrzymywania anonimowości w sieci. Nie należałem do PZPR, i "Solidarności" i obecnie także jestem niezależnym fighterem ( chodzi tu o tzw. wolnego strzelca; przyp. A.K.).
    Nie zarzekam się jednak, że tak będzie nadal.


5. Jak widzisz dalsze losy tego kraju i jego obywateli?
 
          Nigdy nie bawiło mnie wróżenie z kart (może poza grą w brydża), gdy jednak moje krótkotrwałe prognozy polityczne i ekonomiczne zaczęły się sprawdzać, władza wyciągnęła po mnie swoje lepkie łapy. Otrzymałem propozycję na tyle niemoralną, że wypadało tylko odmówić, co zrobiłem.    Wzbudziło to podejrzenie środowiska uważającego, że ze mną można było "konie kraść". Jeszcze większe wzburzenie wywołałem wyjaśnieniami, że odmówiłem nie dlatego, że "ja taki święty", tylko dlatego, że jeżeli już muszę "konie kraść" to wolę robić to sam i na własny rachunek, czyli "lepiej z mądrym zgubić ...". 
         Wspominam ten epizod, ponieważ poraża mnie obecny poziom oportunizmu. : Prostytuują się wszyscy, od księży, poprzez polityków, aż do sędziów, ale tylko prostytutki robią to legalnie, a to nie może się dobrze skończyć!

        Moim zdaniem musi w końcu dojść do dramatycznego przełomu.

                                               

         Zwierzę drapieżne, choć ujmująco i spektakularnie... towarzyskie 

      Po wyczerpaniu się Waszych komentarzy opublikuję post gościnny, który także będzie miał charakter zdecydowanie konfesyjny....

p.s. misałem drobne kłopoty z edycją, ale jakoś tam wyszło.

                             KOMUNIKAT


Nasz tak pięknie przez Was indagowany Gość
oczekuje jeszcze na wypowiedzi swych w miarę stałych komentatorów, z którymi toczy dyskusję na swych trzech blogach.
Z tego też powodu ustalamy termin publikacji postu gościnnego na najbliższy poniedziałek, dn. 20 listopada.
Najserdeczniej zapraszamy!